piątek, 30 listopada 2012

Mapy podrózy

Minęło ponad 2 miesiące  od kiedy wrócilismy , ale teraz czas na uzupełnianie bloga , pisanie naszych refleksji , czy krótkich artykułów tematycznych .
Na początek mapy naszej podróży
Przejechaliśmy 7800 km drogami o różnym standardzie .
Miejscowości na Kaukazie , gdzie byliśmy najdłużej - dolina Maharu i Dzule-su nie są zaznaczone na rosyjskiej mapie tego regionu - co widać na mapie .

Dziule-su 70 km od Kisłowocka



Dolina Maharu
Republiki Kaukaskie - my byliśmy nr 9 Karaczajsko-Czerkieskiej , nr 10 Kabardono-Bałgarii i przejazdem jechaliśmy przez nr 6 Adegee. Poznaliśmy bardzo dużo ludzi z Dagestanu nr 8. Opisywani braci z Astrahania to miasto widoczne na mapie przy granicy z Kazachstanem .

niedziela, 23 września 2012

Droga do domu



Droga do domu
Tak wieczorkiem dostaliśmy autko, ale pozornie nie sprawne , z radosnymi słowami mechanika, że trzeba wymienić pół samochodu . Jednak nie wierząc ani w jego umiejętności , ani intencje postanowiliśmy jechać jak się nieważne dokąd , ale na pewno od niego.
Landrynka już nie szarpała przy starcie i można było wysprzęglić i wyjąc bieg w czasie jazdy i bezpiecznie zahamować na luzie , niewiele , ale tyle nam wystarczyło, aby jechać dalej .
Cała sytuacja u mechanika trochę nas zmęczyła ,brak komunikacji i z uwagi na brak języka , a przede wszystkim z uwagi na niechęć w komunikowaniu ze strony serwisu. Doprowadzał do z perspektywy czasu śmiesznych sytuacji, gdy przyjechała Pani znająca ponoć świetnie angielski i z jej pomocą poinformowano nas , że trzeba wykręcić skrzynie biegów i zawieść do innego serwisu, po pół godzinie wyjaśnień, z użyciem translatora Google i znajomych znających świetne samochodowy angielski , okazało , że to jednak nadal chodzi o naprawę sprzęgła .
Odjechaliśmy z ulgą , mieliśmy drugi bieg i trzeci, więc szybkości które osiągaliśmy nie były potężne . Niektórzy inni użytkownicy ruchu wykazywali duże zniecierpliwienie , co uświadomiło nam sytuację osób niepełnosprawnych w naszym społeczeństwie . Mieliśmy wrażenie, że jako niepełnosprawni , mamy usunąć się z drogi innym sprawnym , przeszkadzaliśmy im , co otwarcie okazywali sygnałem czy światłami, a przecież takie sytuacje zdarzają się rzadko ,takich aut lub osób nie spotykamy zastępy , tylko raz za czas jakiś. To demaskuje nietolerancję dla słabszego, starszego , mniej zaradnego, wolniejszego lub mniej sprawnego.
Nasza landrynka nic sobie z tego nie robiła, co w miarę dalszej jazdy odzyskiwała sprawność .Odzyskiwaliśmy kolejne biegi, a na drodze ruch malał i stawała się praktycznie pusta . Mieliśmy wrażenie, że to ona – droga – prowadzi nas do domu .
Nawet wielki dzik na drodze był bardziej symbolem niż zagrożeniem . Jechaliśmy płynnie , kilometry mijały i zacierały się zdarzenia emocje dzisiejszego dnia.
Na noc zaprosił nas Vkoliniec , nasze ulubione miejsce . Gdzie nocą odbywało się rykowisko , niesione echem głębokiej doliny .
Musimy dodać , ze nasze środkowoeuropejskie Karpaty są piękne , przywitały nas soczystą zielenią ląk i lasów , jakże innych od wypalonych słońcem stepów lub ściernisk pół uprawnych Ukrainy, Mołdawii, Rumunii czy Węgier .
Poczuliście się u siebie . Miejsce dało nas odpoczynek wraz rześkim wiewem górskiego powietrza
By zmyć siebie całe to samochodowe zamieszanie z rana poszliśmy do Beszenowej . Woda tam jest cudowna , komunikatywna , chętna do rozmowy i wsparcia człowieka w jego potrzebach. Nam też dała siłę na życie w naszej „stabilnej” rzeczywistości .
Wykapani , odświeżeni , wypoczęci szczęśliwie dojechaliśmy do domu .
Czas na podsumowania i refleksje .Podzielenie się z tym z innymi i uważnie słuchanie głosu wszechświata , gdzie zaprosi w następną podróż .
Zapraszamy :
28 września o godzinie 18 na slajdy z naszej podróży . Bielsko-Biała . Mazancowicka 45 (dom po moich rodzicach) . Najlepiej potwierdzić i zabrać ze sobą coś do siedzenia .
Do zobaczenia ….......

O naszej podróży zimowej do Norwegii na Lofoty można poczytać na blogu www.opodrozynapolnoc.blogspot.com (myślę , ze z czasem dodam tam już zdjęcia) .

poniedziałek, 17 września 2012

Upartość Mechanika


Upartość mechanika 17 września 2012
Auta się psują , to sprawa normalna , naturalna . Podeszliśmy do tego lekko , zaskakująco lekko. Na początku mieliśmy jeszcze pomysł , jechać na pierwszym lub drugim biegu (bo byliśmy w stanie ruszyć , odpalając auto z kluczyka na wrzuconym biegu) , szybkość mała 30 max 40 km na godzinę . Jadąc przez wieś nawet nam się to podobało, można przyjrzeć się babciom i dziadkom siedzącym na ławeczkach , a oni mają czas aby przyjrzeć się nam, pogadać z psami i kotami. Jednak widząc pędzące tiry na szybkiej drodze bez pobocza , zmieniliśmy zdanie , pozostało nam przecież 500 km i w dzisiejszych czasach nie da się już znależć takiej drogi, aby była tylko boczna , senna , więc zdecydowaliśmy się jak się później okazało na największy horror tej podróży – upartego , nie znającego się na landrynkach mechanika i z małą , bardzo małą znajomością angielskiego czy niemieckiego. ,
Wyobraźcie sobie, że jesteście zdani na kogoś , a nie jesteście w stanie mu nawet wytłumaczyć jaki macie problem. Potem widzicie , że zabiera się do tego od dupy strony, chcąc wymienić pół samochodu , a Wy po konsultacjach z polskimi mechanikami od landrowerów nie jesteście w stanie przekazać tej wiedzy, a przede wszystkim mechanik nie chce słuchać prostych rozwiązań, on wie lepiej. Stawiamy sprawę na ostrzu noża , zaczynają latać siekierki i tomachawki , w końcu krzykiem wymuszamy na nim możliwość samodzielnego wycięcia otworu w obudowie sprzęgła . Potwierdzamy tym samym , opinię naszych mechaników że nie trzeba wymieniać pół samochodu , tylko nawaliła mała delikatna blaszka zwana w Polsce łapą , ten element jest znany w świecie landowerowców jako newralgiczny punkt , po uszkodzeniu którego dalej można jechać 30 na godzinę i to jednym biegu, z możliwością hamowania poprzez zgaszenie silnika .
Pomimo że kilka lat temu wzmocniliśmy ją , nie wytrzymała próby sił w Kaukazie .
Oczywiście przekazanie mechanikom, ze przez wycięty otwór można to naprawić okazało się niemożliwe i nie z powodu barier językowych, ale upartości , I to takiej na maksa , ja jestem mechanikiem ja wiem wszystko.
Wg mnie to bardzo zły mechanik, który wie wszystko, zresztą jak każdy fachowiec człowiek, który nie daje sobie możliwości pomyłki , nie otwiera się na inne rozwiązania, nie słycha rad tych co mają wieloletnie doświadczenie w tym temacie .
Zastanawiamy się po co nam to doświadczenie , ile jeszcze jest w nas upartości , słuszności, że wszyscy powinni podążać naszą drogą, ze mamy patent na życie , szczęście ….???
Po doświadczeniach w Rosji, nie wzięliśmy poprawki na to , że ludzie są sztywni, mało kreatywni , wykorzystujący nieszczęście innych , w pierwszej kolejności jak najwięcej zarobić, a potem naprawić.
Sama jestem prawnikiem (tylko z wykształcenie ) i zawsze śmiano się z adwokatów , że prowadzą sprawy kilka lat , które okiem młodego prawnika można załatwić bardzo szybko .
No właśnie czy wszyscy zawsze chcą najprostszych rozwiązań ? Czy na pewno szybko sprawnie chcą załatwić sprawy ….? Może świadomie , ale podświadomie potrzebujemy czegoś innego.
Tak jak my teraz . Trafiając na zdolnego, kreatywnego mechanika załatwilibysmy ten defekt w 2 godziny, a tu mija 3 dzień i tak dobrze , ze nie musimy zapłacić za cały worek części zamiennych.
To świat zachodu, komplikujący wszystko na maksa dla własnych zysków .
My też mieliśmy wielką ochotę zostać jeszcze dłużej , ale głupio nam było to powiedzieć , że może jeszcze z 3 dni , klienci upominali się o rośliny, chętni chcieli małe koty, zaplanowaliśmy tylko do ok 15 września i. Do tego dnia były umówione kocie nianki , a tu wszechświat pokazał, że można , że wszystko da się zorganizować jak trzeba .
Na początku naszej przygody z awarią, że to dopust Boży, że auto zepsuło się w cywilizowanym miejscu , pod bramą mechanika jest sobota po południu , więc zakład jest nieczynny , nie mamy wyboru , wedle informacji , które zdobywamy , zabieramy się sami do naprawy w postaci odpowietrzania układu sprzęgłowego , jakieś jest nasze zdziwienie , gdy za godzinę pojawia się właściciel auto serwisu i robi nam awanturę , ze blokujemy mu dojazd , a przyjechaliśmy tylko po to aby go zabić i okraść, więc sprawdza wszystkie drzwi i za 5 minut wyjeźdza,nie zapytawszy gdzie problem, i czy jesteśmy w stanie odjechać spod jego bramy .
Dopiero inne osoby na ulicy wskazują nam inny zakład naprawy aut , a iluzja całej sytuacji polega na tym, że gdyby nam się zepsuł na Kaukazie , zapewne naprawilibyśmy go przy tej usterce znacznie szybciej niż tutaj . Bo tam chciano by szybko naprawić samochód , a tutaj Unia i jej przepisy , zasady ….... Bo co by się stało , gdyby Bartkowi coś się stało, gdy po wielkich awanturach sam wycinał okienko w obudowie sprzęgła...???
Inny świat , inne podejście . Kolejne wyzwanie do zaakceptowania, ale wiem, że gdyby teraz było referendum unijne głosowałabym PRZECIW.
Jestem zwolenniczką prostych rozwiązań i niech tak pozostanie!
Wieczorem mamy dostać auto sprawne , posyłajcie energię , aby tak było .

Awaria landrynki

Awaria landrynki 15-17
Ledwo przekroczyliśmy granicę węgierką , zaraz sprzęgło landrynki odmówiło posłuszeństwa . Fakt było słabe od początku wyjazdu, a wyciąganie tabletki na Kaukazie dopomogło temu procesowi jednak mieliśmy nadzieję, że dojedziemy do domu. Zostało tylko 500 km , a tutaj niechciane, a może chciane przedłużenie wakacji.
Tak w podróży czujemy się jak u siebie, nawet zepsucie samochodu nie wprowadziło nas w zły nastrój. Na szczęście udało nam się znaleźć mechanika , który nie tylko podjął się naprawy, a jeszcze mówi po angielsku, a sama miejscowość , no może nie piękna , ale usytuowana koło pół kukurydzy. Lubię ten stan gdy mieszka się w jakimś miasteczku, wsi , jak jej mieszkaniec . Restauracji tutaj nie ma , ale barów z piwem i winem dostatek . Tak jakby mieszkańcy swoje sprawy załatwiali właśnie tu.
Po wizycie na Kaukazie i niesamowitej gościnności tam, tutejsze zachowania mieszkańców troszkę nas irytowało, ale to może tyle co oni potrafią dać , albo boją się dać co kol wiek, a może uważają , że nie mają co dać, albo nie chcą dać???
Zderzenie z kulturą europejską w sytuacji gdy coś się od niej potrzebuje jest troszkę ostre , a może ciężkie . Ona nie potrafi być serdeczna i pomocna, ona chce na tym tylko zarobić.
Wykorzystać to na swoją stronę .
Może ta awaria , to swego rodzaju aklimatyzacja przed powrotem do domu , do wielu nie zakończonych „nie naszych” spraw . 
c.d.n 

Rumunia


Rumunia 11-15 września 2012 .
Rumunia przyjęła nas ciepło , gościnnie . Poza drogami , a może w tej części Europu brak autostrad jest tak męczący. Jazda przez góry razem z tirami, ułańską fantazją kierowców sygnałami dźwiękowymi tutejszych kierowców bardzo nas zmęczyła . Atrakcje turystyczne usiane gdzieś w pomiędzy przemysłowymi zonami , nie są naszym zdaniem warte specjalnych wycieczek.
Może kiedyś przejazdem zobaczymy coś jeszcze, ale na pewno specjalnie tutaj nie pojedziemy. Sami odpuściliśmy zamek Drakuli koła Brasowa , gdy zobaczyliśmy potężny tłum turystów .
Jedno co mają świetne to sery i zupy jarzynowe ciorba legumina (nie wiem czy na mięsnych wywarach czy nie , ale bardzo dobre).

Tranfagarska



Droga Transfagarska 14 wrzesień 2012

Droga transfagarska jedna z najbardziej popularnych dróg w świecie motorowym, widać to na niej na każdym kroku. Motory , motory tylu naraz nie widzieliśmy w czasie calej naszej podróży . Wot i co robi dobry marketing .
A sama trasa , droga , gdy widziało się trochę świata ….... można powiedzieć, że jest ciekawa i po jeździe przez tutejsze zatłoczone tirami drogi, odpoczęliśmy na niej . Wjechaliśmy na nią wieczorem od południa, by spędzić na niej noc. By z rana gdy była jeszcze pusta wjechać na szczyt Balea Lac – 2044 m.n.p.m. I ujrzeć jej zjazd na północ praktycznie w całości . Nie wiem co tutaj ważniejsze czy przyroda czy droga , a może coś w rodzaju równowagi świata Boga – przyrody i świata człowieka – drogi. Nie wiem, teraz po sezonie , rano może i tak jest ale w sezonie chyba nie trzeba domniemywać, który świat ma przewagę. .
Ktoś powie zimą na pewno gdy droga jest nieprzejezdna , zwycięzca przyroda nad człowiekiem , a zmyślny człowiek wymyślił tutaj dwa udogodnienia, a może atrakcje :
kolej linową , która wywozi turystów do hotelu lodowego budowanego w zimie i całej pozostałej bazy turystycznej .
Teraz można tu kupić jedzenie rumuńskie : wspaniałe sery i kiełbasy oraz przemysłowe artykuły z całego świata . Nas najbardziej intrygują czapeczki rodem z Bielska – Białej , z których przedsiębiorczy Rumuni nawet nie zdjęli polskich metek . I tu góry i tam góry . Więc jaka róznica , też produkt regionalny.
Sama droga wybudowana w latach 70-tych ma świetnie wyprofilowane zakręty, jest bardzo łagodna , praktycznie nie wiedząc kiedy wjeźdza się na 2000 m.n.p.m. .
W świecie europy zachodniej czy środkowej na pewno jest bardzo atrakcyjna .